Zen i sztuka nieruchomości czyli nasze małe Tokio ;-)
Wenecja Północy …
Do tej pory większość odwiedzających nasze miasto mogła słyszeć o idealnej,
umieszczonej między starymi, a współczesnymi budynkami trasie pełnej zakamarków,
mostów, zagadek, tajemnic oraz ścieżek rowerowych.
Spacer jest najlepszym sposobem na poznanie Wrocławia (rower może być drugim najlepszym pomysłem),
a każda boczna ulica i róg mają różne skarby do odkrycia.
Nowym, być może nieoczekiwanym przykładem zaczyna być sztuka uliczna we Wrocławiu,
zachowaj spokój to tylko sztuka nieruchomości ! 😉
W dzisiejszych czasach miasta pokryte są dobrym graffiti i złym graffiti,
wrocławskie murale obejmują tematykę różnorodną, od A do Z,
od krasnali, poprzez zwierzęta, tematykę społeczną, popkulturę, niektóre łączą się z neonami
( patrz moje ulubione wrocławskie podwórko Ruska 46 ! – nocą nasze małe Tokio 😉 ),
najwięcej znajdziecie ich w okolicach Śródmieścia, dokładniej uważanego przeze mnie jako MAGICZNE – Nadodrza.
Kto za tym stoi ?
Szeroka gama artystów lokalnych, studentów ASP, także artystów zagranicznych (Street art Bologna),
wspieranych przez liczne programy, a także władze miejskie dzięki czemu Wrocław staje się ciekawszy pod kątem architektury, która w nietypowy sposób komponuje się ze sztuką.
Od pewnego czasu obserwuję ten proces, zastanawiając się w jakim celu tak właściwie
mieszkać w surowym apartamentowcu, zamkniętym, nowoczesnym osiedlu,
które szczelnie odseparowane od pozostałej części miasta poza sypialnią, prysznicem oraz “osiedlową Ż”
tak właściwie nie oferują niczego w zamian, kiedy można znaleźć się w artystycznej dzielnicy,
wyjrzeć wieczorem przez okno, popatrzeć na rzekę, a w dali coraz częściej usłyszeć “nasze wrocławskie fado” ;-).
Trzymam kciuki – to dobry kierunek.
(fot. A. Ząbek – Lizbona).